Andreas Eastman - producent warty poznania!

Pisane dla trębaczy przez trębaczy. ;)
Awatar użytkownika
Damian Ruskowiak
Ekspert
Ekspert
Posty: 1585
Rejestracja: 20 mar 2008, 11:43
Instrument/y: Bach Strad. 180 37G, CarolBrass 8880L-GSS(D)
Ustnik/i: GR 66L, GR 66MS, JK 5BFL
Lokalizacja: MIEJSKA GÓRKA - WLKP

Andreas Eastman - producent warty poznania!

Post autor: Damian Ruskowiak » 5 mar 2012, 11:11

Forumowicze,

Pewnie to co właśnie za chwilę przeczytacie może wywołać opinię kontrowersji, pytań, a przede wszystkim na pewno będzie sporym zdziwieniem. Otóż na testy dotarły od Wojtka z Protline dwie trąbki. Myślę, że ich producent jest raczej nie znany w Polsce choć być może wiedzą o nim pojedyncze jednostki, które w ramach szukania nowinek i chęci zaciągnięcia opinii zza oceanu często goszczą na chociażby na portalu www.trumpetherald.com Chodzi mi mianowicie o firmę Andreas Eastman. Niby nie ma w tym nic dziwnego i niepokojącego jednak to co za chwilę napiszę przysporzy Was o jednoznaczne myśli. Andreas Eastman to firma chińska. Od razu na początku zaznaczę, że instrumenty Andreas Eastman to nie to samo co sprzedawane na Allegro trąbki marki EASTMAN. Tego proszę nie mylić choć skojarzenie jest jednoznaczne. W toku rozmów, które odbyłem dowiedziałem się, że A.E. to oryginalne instrumenty produkcji chińskiej podczas gdy znany EASTMAN to nic innego jak chińskie podróbki. Sam Wojtek napisał mi co następuję:

Dla A. Eastmana pojawił się konkurent w postaci samego Eastmana (dostępnego również w Polsce), który kilka lat temu chciał ogrzać się w blasku pierwowzoru i wypuścił całą serię instrumentów o prawie identycznej nazwie i oznaczeniu ETR ale z oryginalnym Eastmanem nie mającym nic wspólnego i pracującego negatywnie na postrzeganie A.E. w naszej części świata.

Firma Andreas Eastman produkuje całą gamę instrumentów dętych, smyczkowych, gitary, akcesoria, futerały. Firma istnieje od 1992 roku. Z resztą możecie to sprawdzić sami wchodząc na stronę: Andreas Eastman
Powiem Wam, że podchodziłem do tych trąbek sceptycznie. Sam Wojtek napisał mi, że wstępnie nie chciał aby mu przysłali tę markę do sklepu nie mniej jak pisze, przyszła paczka od dystrybutora, która zawierała saksofon tenorowy A.E. oraz trąbkę B. Trąbka od razu powędrowała do mnie. Już wtedy poczytałem na trumpetherald i dowiedziałem się, że marka ta robi niesamowitą furorę w USA. Większość opinii zawierała się w zdaniach typu: I Love this horn, I love this sound. Potwierdził mi to Michał Olejnik. Nasz wspólny kolega studiował w USA i już jakiś czas temu nieustannie mówił Michałowi, że te trąbki są ciekawe i wyjątkowe. Jednak powszechne zdanie o trąbkach ze Wschodu mam raczej wyrobione zatem w sumie nie wiedziałem czego mam się spodziewać.

Zanim przejdę do przedstawienia trąbek napiszę Wam bardzo ważną informację. Projektantem i ojcem chrzestnym całej linii trąbek Andreas Eastman jest nie kto inny jak Stephen Shires – mistrz w produkcji trąbek. To dzięki niemu A.E. produkuje wspaniałe instrumenty w atrakcyjnej cenie co jest doskonałą receptą na pozyskanie klientów – tak jest napisane na stronie www. Kim zatem jest Stephen Shires? Przyznam się, że choć przewinęło mi się jego nazwisko to nigdy nie wnikałem w jego profesję. Tak się składa, że Stephen Shires posiada swoją własną linię instrumentów produkowanych w USA opatrzonych nazwą: "S.E Shires". Trąbki ponoć rewelacja. Są robione na wzór bachowskich modeli 37, 43, oraz 72. Klasowo znacznie bardziej zaawansowane niż Bach, więc jeżeli ktoś w USA porzuca Bacha to przesiada się bardzo często właśnie na tej klasy sprzęt. Kosztuje on niestety swoje, ale za cenę Artisana można mieć "coś innego" bardziej zaawansowanego i ciekawszego brzmieniowo. Taką informację Wojtek otrzymał od dystrybutora tych instrumentów. Dodam też, że Shires był muzykiem i projektantem, który przez długie lata współpracował z Jupiterem w latach kiedy te trąby odnosiły największe sukcesy. Cały czas na rynek trafiają nowe modele trąbek (np. wersje light-weight są dostępne na rynku dopiero od kilku miesięcy) także kwestia czasu i oferta będzie się powiększała. Także zauważcie, że sprawa nabiera ciekawych kształtów. Jest rozwojowa. Oczywiście odsyłam do strony: Stephen’a Shires. Zwróćcie szczególną uwagę na fakt doborów parametrów trąbki i zamówienia instrumentu pod siebie – najróżniejsze kombinacje. Wszystko jasno przedstawione.

Tyle może tytułem wstępu. Do rzeczy. Na test dotarły do mnie dwie trąbki.

Pierwsza z nich to model klasy średniozaawansowanej:

ANDREAS EASTMAN ETR 520G
  • menzura ML, czara 460”
  • ręcznie robiona, grawerowana, złoto-mosiężna czara głosowa
  • lutowany, wzmocniony drutem dźwięcznik
  • srebrne krycie instrumentu
  • złote krycie przycisków i kapsli
  • futerał podobny do Schagerla nie mniej bardziej zwarty, mniejszy i pakowny
Poniżej kilka fotek A.E. ETR 520G

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Druga z nich to model profesjonalny:

ANDREAS EASTMAN ETR 821S
  • menzura ML, czara 459”
  • lutowany i wzmacniany drutem dźwięcznik
  • mosiężny korpus
  • posrebrzana
  • luksusowy futerał z obiciami skórzanymi, do złudzenia przypomina futerały Bach’a
Poniżej kilka fotek A.E. ETR 821S

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Poniżej porównanie z Bach Stradivarius 37 (Bach jest na górze zdjęć):

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Instrumenty są wykonane perfekcyjnie! Naprawdę. Piękna grawerka przykuwa wzrok, wszystkie szczegóły łączenia rurek, kapsle, krycie instrumentu – naprawdę godne. Szczególnie uwagę zwraca na siebie model 520G, który ma złocone kapsle i nakrętki, które w swoim kształcie przypominają troszeczkę Schilke – są w kształcie sześciokątów. Jak na model średniozaawansowany robi wrażenie wizualnie jakbyśmy trzymali w ręce jakiś kosmicznie drogi sprzęt. Nie jest to tajemnicą, że trąbka ta kosztuje w granicach ok 2,5 tys. Więc jak na nasze zarobki i szukanie trąbek w przedziale do trzech tysięcy już wiem, że jest groźnym konkurentem dla Yamahy 4, dla znanych mi Schagerli, niższych modeli B&S tudzież Talis’a, dla Jupiterów itd. Zatem zacznę od niej.

ANDREAS EASTMAN ETR 520G

A.E. model 520G jest bardzo masywną trąbką. Fakt, że ma grubą blachę, wzmocniony dźwięcznik powoduje, że jak w niego pstrykniemy usłyszymy głuchy dźwięk. Czyli rezonans blachy pozostaje w instrumencie. To zasługa wpasowanego drutu w okrąg czary głosowej. Trąbka waży około kilograma. Instrument przyjemnie leży w dłoni. W moim odczuciu trąbka wygląda jak połączenie Bacha 37 (bryła, wsporniki, kraniki wody) i Schilke (kształt przycisków). Oto co mi napisał Wojtek o niej:

Rozmawiając z dystrybutorem odnośnie wersji 520GS nie byli mi w stanie podać modelu, który byłby odpowiednikiem, ewentualnie egzemplarza innej firmy bardzo zbliżonym dźwiękowo to tego Eastmana. Padła tylko odpowiedź, że jest najlepsza w swojej klasie na tle całej konkurencji w danym przedziale cenowym. Biorąc pod uwagę półkę cenową 2,5-3 tys. to jakiś obraz pewnie już się kształtuje dlatego wspomniałem o Yamasze, Schagerlu, Jupiterze itd. I powiem Wam, że mam pewne podstawy aby przyznać im rację. Jeśli to jest chińska trąbka, a przecież taką jest to brzmi bardzo amerykańsko. Naprawdę bardzo rasowo. Chyba z tych wszystkich trąbek, które miałem to oprócz Getzena 3050 to właśnie A.E. emituje dość amerykański sound – jeśli w moim odczuciu mogę go tak nazywać.

Na modelu 520G gra się bardzo lekko. Akurat miałem job’a z BigBandem więc od razu go wypróbowałem. Spokojnie się przebijałem przez zespół przy bardzo małym nakładzie sił. Czasami wręcz nie czułem, że gram, a trąb brzmiała konkretnie. To mi się bardzo w niej spodobało. I wystarczył jeden dzień aby się rozegrała. Nie mogłem się początkowo przyzwyczaić do dość miękkiej pracy tłoków. Same tłoki są dość blisko siebie. Ponadto leadpipe jest głębiej w instrumencie co powoduje uczucie, że tłoki są bardzo blisko naszych oczów. Pracowały bardzo płynnie choć na początku miałem wrażenie, że głośno. Po naoliwieniu wszystko działało jak należy. Precyzyjnie cięły powietrze.

Bardzo fajnie poukładane centra dźwiękowe oraz wymagające małej korekty krąglika dźwięki cis1 i d1. Trąbka gra równo w całej skali. Legata nie są problemem, staccato ładnie odpala. Barwa raczej jasna – w połączniu z Megatonem Bacha taka mi się właśnie zdaje być. Piano czy forte – nie ma różnicy – wszystko ładnie pali.

Naprawdę ciekawa trąbka. I choć pewnie ciągle macie gdzieś w myślach, że to chińska produkcja to jednak praca pana Shires’a powoduje, że ten instrument jest godny uwagi. W tej klasie trąbek może ostro namieszać pod warunkiem, że dana osoba zaryzykuje postawić na tę markę. Jeśli możemy mówić o obawach związanych z użytkowaniem i eksploatacją, bo takowe mi się tylko nasunęły po pracy z marką E.A., zapytałem Wojtka o ewentualną awaryjność tych trąbek. Po zaciągnięciu opinii dystrybutora dostałem odpowiedź:

Pierwsze modele Eastmana sprzed kilku laty były wykonywane głównie jako instrumenty lakierowane więc duża część wad była związana z powłokami lakierniczymi. Od kilku lat Eastman ma w ofercie tylko serię instrumentów szkolnych 320 i 420, które są lakierowane ale od jakiegoś czasu wyłącznie lakierami epoksydowymi także ich wytrzymałość jest znacznie większa.
Jeśli chodzi o awaryjność obecnych modeli to jest ona na takim samym poziomie jak Yamaha, Bach czy Conn. Reklamacje są rzadkie i sprowadzają się zazwyczaj do drobnych napraw i wymian głównie sprężyn, klap, spustów wody. Duże awarie praktycznie nie występują


Producent daje gwarancję na wszystko na okres 2 lat.

I co powiedzie na to? W tych trąbkach się wszystko jest ok. Więc jeśli tak jest to w przedziale cenowym do 3 tysięcy złotych mogę śmiało powiedzieć, że stała się moim faworytem. I choć ciężko będzie jej zdetronizować Yamahę 4, Schagerle serii Academica to sądzę, że ten kto na nią postawi nie będzie żałował. Pewnie większość będzie się bała tego kroku ale zawsze warto choć popróbować. Na pewno nie zaszkodzi.

Model 520 to fajna trąbka. Sądzę, że dla wielu może być na wyrost w I stopniu szkoły muzycznej ale do II stopnia jak najbardziej. Do nauki naprawdę godny sprzęt. Spokojnie trąba dałaby radę na studiach. Upatrywałbym się w nim przeznaczenia bardziej dla zespołów rozrywkowych ze względu na lekkość zadęcia, fajną strojność i nośność brzmienia. Tak mi się wydaje. W klasycznym graniu na pewno też się sprawdzi i nie przyniesie rozczarowania. Ma duże możliwości brzmieniowe.

ANDREAS EASTMAN ETR 821S

Jak sprawa ma się z modelem ETR 821? W przypadku ETR 520G trudno było podać konkretnego odpowiednik tak w przypadku modelu 821 dystrybutor i producent pisze jednoznacznie: bez wątpienia Bach 37. Zatem poprzeczkę postawili bardzo wysoko. Czy słusznie?

Wizualnie trzeba stwierdzić jeden fakt – A.E. ETR 821 wygląda jak Bach 37 z małymi zmianami: rurka ustnikowa też głębiej osadzona w trąbce, ogranicznikiem krąglika 3 wentyla jest śrubka, wygłuszenia pod tłokami to filce, a nie gumki oraz 3 kolanko stanowi monolit – jego końcówka nie jest rozłączana jak w Bachu. I tutaj zauważyłem mały problem – szybko zbierała się tam woda, a jej wylanie wiązało się z odkręceniem śrubki, wyjęciem całej rurki. Zabierało to troszkę dużo czasu – jestem do tego nieprzyzwyczajony. Myślę, że to kwestia wprawy ale warto o tym wspomnieć.

Model 821 jest zrobiony bardzo pieczołowicie i konkretnie. Jest dość ciężki ale w dłoni leży bardzo wygodnie. Na czarze głosowej piękny grawer o innym wzorze niż w modelu 520G. I jak producent podaje, że stawia go na równi z Bachem 37 to pod względem brzmienia nie mogę tego zanegować. I kto by powiedział, że Chińczycy zbudują taki instrument? Model 821 jest już bardziej wymagający niż 520. Trzeba dmuchać konkretniej ale za to barwowo odpłaca się w 100% i chyba tę trąbkę mieli na myśli forumowicze trumpetherald. To właśnie ten model robi tam największą furorę. Wszyscy podają, że znajdują w nim doskonałą jakość ceny do jakości produktu. Model ten kosztuje ok. 5 tys. zł gdzie za Artisana Bacha trzeba położyć ok 12 tys. Kto zatem postawi na A. Eastmana będzie miał to samo za połowę mniej. Choć i znajdą się przeciwnicy. Ja jednak proponuje samodzielny indywidualny test jeśli takowa możliwość będzie. A.E. 821 jest troszkę ciemniejszy niż 520 ale musi się jeszcze ograć. Gruba blacha potrzebuje tego. I to czuć w grze i w masywnym brzmieniu. 520 dostałem wcześniej niż 821 i różnica była taka, że pograny parę dni model 520 grał lepiej niż 821. Po kilku dniach stwierdzam, że 821 wymaga rozegrania. Początkowo niemrawy nabierał powoli kolorów. Drugą oktawę grało mi się początkowo dość ciężko. Potem się rozegrała ale wymagała ode mnie skupienia. Z dnia na dzień jednak było coraz lepiej. Trąbka brzmi ładnie w całej skali i różnych dynamikach. Tłoczki pracują tak jak powinny choć ich praca jest zupełnie inna niż w modelu 520G. Są bardziej konkretne. Zawsze odnoszę się do instrumentów w porównaniu do mojego Bacha 37 szukając w nich podobieństw tak w przypadku A.E. 821 podobieństw nie trzeba szukać. Biorę go w ręce i gra mi się tak jak na Bachu (pomijam fakt, że mój Bach jest rozegrany itd. Chodzi mi o samo odczucie podczas gry).

Od początku pracy z modelem 821 w aspekcie strojenia instrumentu cis1 i d1 wymagają małej korekcji intonacyjnej. Natomiast w 2 oktawie e2 było niskie. Piszę „było” gdyż powdmuchiwałem je troszkę i weszło na swoje tory. Także warto zwrócić na to uwagę. Początkowo także grając w oktawie dwukreślnej pojawiał się czasami mały przydźwięk. Sytuacja znana mi z niektórych modeli K&H zatem o to byłem spokojny. Po dwudniowym pograniu przydźwięk zniknął. Jest to dowód na to, że wzmocniona blacha Andreas Eastman wymaga rozgrywania instrumentu. Po tygodniu współpracy trąbka grała zupełnie inaczej. Spodobała mi się. Myśl konstrukcyjna Stephana Shires’a daje wiele satysfakcji z gry na tych trąbkach. A.E. 821 można śmiało zestawić z Bachem 37 jak pisze producent. Śmiało mogę napisać, że to „dość porównywalne” trąbki – i posłużę się tutaj słowami, które niegdyś słyszałem z ust Wojciecha Młynarskiego: jak na kopię jest to bardzo oryginalna kopia.

Myślę, że model 821 sprosta wymaganiom wybrednych. Przeznaczyłbym go dla studentów AM i zawodowców. Do solistycznego grania jak najbardziej. Orkiestry symfoniczne - jasne, że tak. Zatem skoro w tych dziedzinach się sprawdzi, to wszelkie inne poddziedziny grania nawiążą z nią wspólny język. Nie wiem w sumie jak jazz'mani się wypowiedzą - wydaję mi się, że to instrument przeznaczony bardziej do klasyki. Konkretne trąbkowe brzmienie.

Dla informacji napiszę, że drugi z modeli profesjonalnych - ETR-822 - jest odpowiednikiem Bacha 43 do wyboru z różnymi wariantami blachy.
Producent nie podaje tego na swojej stronie ale obydwa modele 821 i 822 wychodzą także w wersji light-weight z przeznaczeniem głównie do gry komercyjnej i Big-bandów.

PODSUMOWANIE:

Podsumowując, jakie macie wrażenia? Pisałem, że będzie kontrowersyjnie ale pewnie nikt się nie spodziewał fajerwerków, które niewątpliwie się pojawiły w moim odczuciu. Trąbki godne i warte uwagi. Od momentu gdy na nich pograłem głowiłem się czy uda mi się Was przekonać do tych trąbek. Nie mam tutaj na myśli nakłaniania do zakupu ale do samego przekonania się co do chińskiego wyrobu. Argumenty jednak są bardzo mocne i trudno je obalić. Przynajmniej praca z tymi trąbkami dała mi taki obraz. Nasuwa mi się stwierdzenie, że gdzieś w Polsce się zaszufladkowaliśmy ze znanymi nam markami. Na nieznanych nam producentów patrzymy niechętnie i wolimy postawić na markę znaną niż przecierać szlaki. Dystrybutorzy Andreas Eastman także potwierdzają pewne kłopoty natury mentalnej z zaakceptowaniem trąbek produkcji Chińskiej. W USA jest kilkanaście firm produkujących swoje trąby w Chinach ale robiących to naprawdę na bardzo wysokim poziomie, dlatego tam nikt nie przykłada wagi do tego czy jest to Chińczyk, Europejczyk, czy może Amerykanin. Ma dobrze grać i tyle. U nas niestety można kupić tylko najtańsze i najprostsze modele trąbkopodobne. Brak tych zaawansowanych sprawia, że postrzegamy je tak, jak postrzegamy. I z tym się na pewno zgodzimy biorąc pod uwagę nasze rozmowy o chociażby Egzotycznych wynalazkach.

Na świecie istnieje wiele firm, o których pewnie nie słyszeliśmy. Tak naprawdę każdy z nas słyszał o Monette i zachwala te trąby mając z nimi w rzeczywistość zerowy kontakt (to akurat przykład dość osobliwy bo Monette jest przecież klasą samą w sobie i jedyną barierą, którą upatruję w tym, że nie możemy ich mieć jest ich kolosalna cena). W Europie jest przecież Adams – instrumenty powiedzmy pokroju Monette ale ze względu na cenę większość o nich nawet nie wie. Miałem okazję słyszeć jak gra taka trąba i grać na niej. Fajna sprawa. Więc jeśli pojawia się znany ale zarazem nie znany A. Eastman to może warto wykorzystać jego potencjał ugruntowany wiedzą konstruktorską Shires’a i zwrócić uwagę na jego produkcje ? Wybór Andreas Eastman to krok dla odważnych, którego sądzę, że nie pożałują.

Całość opinii jest oczywiście moim subiektywnym odczuciem, z którym można się nie zgodzić ze względu na różność gustów i odmienność zdań. Dla jasności sprawy zachęcam do popróbowania tych modeli i przekonania się na własnej skórze czy to co piszę jest prawdą czy też nie.

Na koniec puenta:
Andreas Eastman nie ma nic wspólnego z egzotycznymi wynalazkami produktów trąbkopodobnych, które znacie z Allegro.

Damian Ruskowiak
Ostatnio zmieniony 2 paź 2012, 18:01 przez Damian Ruskowiak, łącznie zmieniany 1 raz.
"...Walki nie toczy się z instrumentem. Walkę toczy się z samym sobą..." (Vincent Cichowicz)

Zablokowany