<img src="http://www.trumpeters.pl/trs2009.jpg" alt="Trumpeters 2009"/>
Rok 2009 zapisał się w historii serwisu trumpeters.pl jako rok pionierskiego spotkania jego użytkowników. Nasza młoda społeczność internetowa, która stanowi przecież stosunkowo niewielką część ogółu instrumentalistów bardzo szybko postanowiła zagęścić relacje i przenieść je poza wirtualny świat dyskusji na forum. Choć organizacja takiego przedsięwzięcia wymaga niemałego nakładu pracy, a sam jego przebieg ukrywający się w większości pod sporą niewiadomą nie pomagał w zdobyciu porażającego zainteresowania, po kilku miesiącach spotkanie ostatecznie doszło do skutku. Spotkaliśmy się niejako w gronie przyjaciół, jako garstka osób zdolna do spontanicznego wypadu na małą przygodę oraz chcących zrealizować „to” po raz pierwszy.
Pierwsi uczestnicy spotkania, po całonocnej podróży (Karolina! Gratuluję i dziękuję, że tego dokonałaś!), stawili się w Krakowie już przed godziną 11. W drodze z Dworca Głównego nie tracąc czasu zwiedziliśmy część Starego Miasta, a w samo południe wysłuchaliśmy hejnału granego z wieży Kościoła Mariackiego. Trębacz zupełnie jakby na nasze powitanie pomachał w stronę Rynku i przeszedł do kolejnego okna wieży, a my udaliśmy się do miejsca zakwaterowania, gdzie czekał już na nas Adam.
W hostelu obsługa przyjęła nas błyskawicznie i bardzo miło od samego progu. Podczas rozpakowywania dołączył kolejny uczestnik spotkania – Michał. Za oknami promieniało piękne słoneczne lato, więc wykorzystując wyśmienitą okazję, jako prawdziwi turyści z mapą, aparatami fotograficznymi i uśmiechami na buziach po krótkiej rozmowie zapoznawczej wyruszyliśmy w miasto Królów polskich.
Zwiedziliśmy Zamek Wawelski, Grobowce Królewskie, Katedrę. Rynek główny urzeka swoją historią i wspaniałą kondycją. Jedząc przepyszny obiad pod Sukiennicami i obserwując wszechobecną mieszankę kulturową przemieszczającą się wśród bryczek konnych wypoczywaliśmy idealnie, jak na wakacyjny weekend przystało. Różnorodności wrażeń dopełnili kolarze okrążający kilkukrotnie Rynek główny podczas wyścigu Tour de Pologne. Nie wypada zapomnieć, że nadwiślański, a podwawelski Smok zionął wielkim płomieniem na zapowiedź ognistej wieczornej zabawy.
Gdy po wycieczce poznawczej wróciliśmy odpocząć do hostelu, na pierwsze dźwięki trąbek nie trzeba było długo czekać – bardzo szybko zainteresowaliśmy się porównywaniem i testowaniem modeli jakie ze sobą przywieźliśmy. Ponieważ godzina była już zdecydowanie wieczorna przeprosiliśmy sąsiadów i obiecaliśmy „jeszcze tylko kilka minutek” dętej kakofonii. W międzyczasie do wesołej gromadki dołączyła Daria z Pawłem. Należy w tym momencie przestrzec, że późne przybywanie na takiego rodzaju spotkania skutkuje niepotrzebnym żalem i niepokojem ducha zarówno spóźnionych jak i już obecnych!
Gdy wyruszyliśmy w nocną część zabawy okazało się, że miasto nawet o później porze ocieka bogatym życiem towarzyskim, wydarzeniami kulturalnymi i zabawą. Podczas całego spotkania groteskowo prześladowała nas Dynia (miejsce wskazane przez Michała, zagadkowo kilkukrotnie zmieniające swoje położenie ), ale tej nocy podbijaliśmy krakowskie kluby odwiedzając wiele odmiennych lokalizacji. Scena z Jam Session, godzinna partyjka bilarda, oszałamiające tłumy w klubach z muzyką pop, elektroniczną, alternatywną i ciężko powiedzieć jaką jeszcze… Szaleństwom koniec nadszedł bardzo późną godziną.
Rano, chociaż po bardzo intensywnym dniu poprzednim, ekspresowo nabyliśmy odpowiedniej formy i spełniliśmy nasz „obowiązek” trębaczy. Jako miejsce grania wybraliśmy bardzo ładny i zadbany pobliski park. W małej, aczkolwiek dość zróżnicowanej muzycznie grupie przeprowadziliśmy małą rozgrzewkę oraz strojenie, po czym sumiennie wykonywaliśmy przygotowane na spotkanie spektrum utworów: od Amazing Grace, przez Admiral's Horn, etiudy, aż po marsz weselny Richarda Wagnera, który akurat znalazł się pomiędzy arkuszami nut. Brzmienie trąbek w parku było jednocześnie na tyle interesujące i nieinwazyjne, że w całkowitym spokoju ćwiczyliśmy wspólnie ponad dwie godziny.
Udane granie i coraz późniejsza pora wzmagały w nas apetyt, więc udaliśmy się na posiłek – ponownie na Rynek główny, gdyż ciężko odmówić sobie przyjemności obcowania z tamtejszą atmosferą. Kolejny bardzo miły akcent stanowił przemarsz trębaczy i werblistów z grupy WOR-BAS.
Wieczorem z nieuniknionym żalem pożegnaliśmy się i udaliśmy w podróż do swoich domów, ponieważ po fantastycznym weekendzie na Trumpeters 2009 czekały nas poniedziałkowe obowiązki w miejscach pracy. Ze zdobytym doświadczeniem oraz jeszcze świeżutkimi, mile łechczącymi wspomnieniami naszego pionierskiego spotkania współgrała rozpalona wyobraźnia, która aktywnie planuje już kolejne wyjazdy...
Galeria zdjęć Trumpeters 2009 »
Trumpeters 2009 (8.-9. Sierpnia 2009 r.)
- Miles_Fan
- Użytkownik
- Posty: 1292
- Rejestracja: 18 sie 2007, 20:18
- Instrument/y: Selmer Concept TT, stary Polmuz :)
- Ustnik/i: Vincent Bach Corp. 1 1/4 C
- Lokalizacja: spod stolycy
- Kontakt:
za rok może będzie nas więcej. ja postaram się być .
super relacja.
super relacja.
"Lubię czysty, nienacechowany dźwięk, jak czysty dźwięk bez nadmiaru tremolo i nie nazbyt dużo basu. Tylko dokładnie pośrodku. Gdy nie mogę uzyskać tego dźwięku, nie mogę w ogóle grać."
Miles Davis
[Nauczyciel jest dla ucznie, nie odwrotnie!]
Miles Davis
[Nauczyciel jest dla ucznie, nie odwrotnie!]