Maciej Fortuna Quintet
: 22 sty 2011, 00:06
Drodzy forumowicze chciałem podzielić się z Wami niesłychanymi wrażeniami … muzycznymi oczywiście
Dziś miałem okazję być na koncercie Maciej Fortuna Quintet. Nie pisałem o nim ponieważ większość z Was miałaby pewnie logistyczny problem z dotarciem do miejscowości słynącej z jednego z dwóch największych więzień w Polsce, a mianowicie do Rawicza.
Cieszyłem się ze spotkania z Maciejem, który niegdyś uczęszczał do szkoły muzycznej, w której sam się uczyłem w Lesznie, następnie przeniósł się do Poznania i od tego czasu już się nie widzieliśmy. O jego sukcesach natomiast słyszałem od dawna bardzo wiele – trudno byłoby nie wiedzieć o takim nazwisku w świecie muzycznym.
Przed koncertem spotkałem go na korytarzu zupełny przypadkiem … troszkę czułem się zatrwożony czy mnie pozna itd. ale moje obawy były bezpodstawne. Skromny, uśmiechnięty, zupełnie zwykły człowiek o niezwykłym poczuciu muzyki, jej przekazu i oddziaływania na innych. To co się działo na koncercie było już (stopniując słowo niezwykły) jeszcze bardziej niezwykłe. Jego kompozycje jak również Mack’a Goldsbury czy Stefana Weeke stanowiły ciekawy dla słuchacza „kąsek” (napisałem kąsek ale można było się tą muzyką najeść i uwierzcie mi pozostał niedosyt). Nie odczułem takiego momentu, w którym pomyślałbym – niech już kończą. Nie było !!!
Takiego brzmienia trąbki dawno nie słyszałem live. Pełne, soczyste, aż wyczuwało się jak trąba rezonuje (Taylor Chicago). Kreacje dynamiczne, artykulacyjne, skalowe, a przede wszystkim improwizacyjne. Wszystko było na swoim miejscu. Nie dało się słyszeć aby jakiś dźwięk był przypadkowy – całość przemyślana od początku do końca. Podobnie było z flugelhornem … można było zamknąć oczy i się zasłuchać w ciepły tajemniczy dźwięk, a prowadzenie frazy w kantylenach rozwalało mnie na łopatki. Do tego niesamowita sprawność techniczna, lekkość zmieniania rejestrów … nie da się tego tak po prostu opisać. Nawet gdy Maciek odpoczywał w momencie solo pianina czy saksofonu to widać było jak żyje w nim muzyka, że wie co zaraz będzie chciał przekazać … Opowiadał przed utworami o inspiracjach, dzięki którym powstały. Cała magia koncertu była w tym, że rzeczywiście można było w tych dźwiękach dojrzeć źródło ich powstania.
Stosował dużo bardzo ciekawych zabiegów technicznych jak np. granie bez ustnika na trąbie czy też granie jak na fletni pana dmuchając w dziurki na dole tłoków. Efekt naprawdę świetny i chociaż wielu pewnie potrafi tak zagrać to wyobraźcie sobie, że trzeba to uczynić nie tyle dobrze co ciekawie, a ciekawie było i to jak. Do tego frullata, granie z plungerem jako elementy typowo akustyczne ale ponadto improwizacje, sound i technika – coś naprawdę niesamowitego.
Ostatnie wydanie Jazz Forum okrzyknęło Macieja w swoim rankingu największą nadzieją polskiego jazzu na rok 2011, a to już nie małe wyróżnienie.
Po koncercie podszedłem pogratulować i porozmawialiśmy chwilę. Opowiedział mi dużo więcej o swoich kompozycjach, o koncertach które zagrał, o swojej pracy i o ćwiczeniu na trąbie. Dzięki uprzejmości pograłem chwilkę na jego trąbie – zestaw Taylor Chicago + Monette Prana B2 (tylko teraz z tego wszystkiego zapomniałem jaki dokładnie model bo czyste B2 to nie było). I naprawdę nikt mi teraz nie powie, że sprzęt nie ma wpływu na dźwięk – aż się sam zdziwiłem. Powietrza trąba bierze dużo bo sama w sobie jest ogromna !!! ale jaki emituje sound … tylko się rozmarzyć.
Poza tym jeśli chodzi o muzykę – to jest jednak dziedzina sztuka nieodgadnięta o nieodkryta do końca pomimo takiej rzeszy kompozytorów, którzy tworzyli i tworzą. Doskonałe pomysły tematów muzycznych, bogato zharmonizowane i niełatwe w podziałach rytmicznych. Wszystko w ramach szerokopojętej tonalności ale stwarzające wrażenie nieustannego wciągania słuchacza we frazę, w jej kulminacje i ciążenia akordów – nie ma mowy o nudzie.
Długo będę wracał do tego koncertu. Nabyłem dwie płytki skąd zapewne będę czerpał inspiracje dla siebie samego.
Skupiłem się na Macieju szczególnie nie ujmując całemu zespołowi: piano, kontrabas, sax, perkusja – świetni młodzi muzycy sceny jazzowej gdzie powodem powstania zespołu lub też inaczej początkiem był recital dyplomowy Maćka na uczelni.
W swojej karierze Maciej brał udział w realizacji wielu projektów. Ma za sobą koncerty w Polsce i za granicą także zachęcam do odwiedzenia jego strony:
http://www.maciejfortuna.pl/
oraz profilu na mySpace:
http://www.myspace.com/maciejfortuna
Całkiem niedawno też wpadła mi w ręce płyta zespołu utworzonego przez Macieja, a mianowicie:
Switch on Quintet - Our Car will never stop
Podobnie jak koncert wywarła na mnie niesamowite wrażenie i zainteresowanych odsyłam do tego nagrania jeśli tylko będzie możliwość zakupu. Płyta jest w sprzedaży od niedawna.
Nie chciałem napisać tego posta jako komentarza koncertu czy też jako swoistej opinii. Nie jestem krytykiem muzycznym tylko trębaczem, a moim zamysłem było podzielenie się z Wami moimi odczuciami. Jednocześnie wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę Macieja bo jest to człowiek naprawdę godny Waszej uwagi – niezależnie czy ktoś lubi jazz czy nie lubi. Tym samym też chciałem abyście gdy tylko zobaczycie plakat, usłyszycie o Jego koncercie abyście poszli na koncert Macieja Fortuny (nie ważne w jakim składzie będzie grał) i posłuchali. Po pierwsze to doskonały balsam dla słuchacza, po drugie wspaniała lekcja dla trębacza i po trzecie będziecie mogli zweryfikować to co ja tutaj napisałem.
Damian Ruskowiak
Dziś miałem okazję być na koncercie Maciej Fortuna Quintet. Nie pisałem o nim ponieważ większość z Was miałaby pewnie logistyczny problem z dotarciem do miejscowości słynącej z jednego z dwóch największych więzień w Polsce, a mianowicie do Rawicza.
Cieszyłem się ze spotkania z Maciejem, który niegdyś uczęszczał do szkoły muzycznej, w której sam się uczyłem w Lesznie, następnie przeniósł się do Poznania i od tego czasu już się nie widzieliśmy. O jego sukcesach natomiast słyszałem od dawna bardzo wiele – trudno byłoby nie wiedzieć o takim nazwisku w świecie muzycznym.
Przed koncertem spotkałem go na korytarzu zupełny przypadkiem … troszkę czułem się zatrwożony czy mnie pozna itd. ale moje obawy były bezpodstawne. Skromny, uśmiechnięty, zupełnie zwykły człowiek o niezwykłym poczuciu muzyki, jej przekazu i oddziaływania na innych. To co się działo na koncercie było już (stopniując słowo niezwykły) jeszcze bardziej niezwykłe. Jego kompozycje jak również Mack’a Goldsbury czy Stefana Weeke stanowiły ciekawy dla słuchacza „kąsek” (napisałem kąsek ale można było się tą muzyką najeść i uwierzcie mi pozostał niedosyt). Nie odczułem takiego momentu, w którym pomyślałbym – niech już kończą. Nie było !!!
Takiego brzmienia trąbki dawno nie słyszałem live. Pełne, soczyste, aż wyczuwało się jak trąba rezonuje (Taylor Chicago). Kreacje dynamiczne, artykulacyjne, skalowe, a przede wszystkim improwizacyjne. Wszystko było na swoim miejscu. Nie dało się słyszeć aby jakiś dźwięk był przypadkowy – całość przemyślana od początku do końca. Podobnie było z flugelhornem … można było zamknąć oczy i się zasłuchać w ciepły tajemniczy dźwięk, a prowadzenie frazy w kantylenach rozwalało mnie na łopatki. Do tego niesamowita sprawność techniczna, lekkość zmieniania rejestrów … nie da się tego tak po prostu opisać. Nawet gdy Maciek odpoczywał w momencie solo pianina czy saksofonu to widać było jak żyje w nim muzyka, że wie co zaraz będzie chciał przekazać … Opowiadał przed utworami o inspiracjach, dzięki którym powstały. Cała magia koncertu była w tym, że rzeczywiście można było w tych dźwiękach dojrzeć źródło ich powstania.
Stosował dużo bardzo ciekawych zabiegów technicznych jak np. granie bez ustnika na trąbie czy też granie jak na fletni pana dmuchając w dziurki na dole tłoków. Efekt naprawdę świetny i chociaż wielu pewnie potrafi tak zagrać to wyobraźcie sobie, że trzeba to uczynić nie tyle dobrze co ciekawie, a ciekawie było i to jak. Do tego frullata, granie z plungerem jako elementy typowo akustyczne ale ponadto improwizacje, sound i technika – coś naprawdę niesamowitego.
Ostatnie wydanie Jazz Forum okrzyknęło Macieja w swoim rankingu największą nadzieją polskiego jazzu na rok 2011, a to już nie małe wyróżnienie.
Po koncercie podszedłem pogratulować i porozmawialiśmy chwilę. Opowiedział mi dużo więcej o swoich kompozycjach, o koncertach które zagrał, o swojej pracy i o ćwiczeniu na trąbie. Dzięki uprzejmości pograłem chwilkę na jego trąbie – zestaw Taylor Chicago + Monette Prana B2 (tylko teraz z tego wszystkiego zapomniałem jaki dokładnie model bo czyste B2 to nie było). I naprawdę nikt mi teraz nie powie, że sprzęt nie ma wpływu na dźwięk – aż się sam zdziwiłem. Powietrza trąba bierze dużo bo sama w sobie jest ogromna !!! ale jaki emituje sound … tylko się rozmarzyć.
Poza tym jeśli chodzi o muzykę – to jest jednak dziedzina sztuka nieodgadnięta o nieodkryta do końca pomimo takiej rzeszy kompozytorów, którzy tworzyli i tworzą. Doskonałe pomysły tematów muzycznych, bogato zharmonizowane i niełatwe w podziałach rytmicznych. Wszystko w ramach szerokopojętej tonalności ale stwarzające wrażenie nieustannego wciągania słuchacza we frazę, w jej kulminacje i ciążenia akordów – nie ma mowy o nudzie.
Długo będę wracał do tego koncertu. Nabyłem dwie płytki skąd zapewne będę czerpał inspiracje dla siebie samego.
Skupiłem się na Macieju szczególnie nie ujmując całemu zespołowi: piano, kontrabas, sax, perkusja – świetni młodzi muzycy sceny jazzowej gdzie powodem powstania zespołu lub też inaczej początkiem był recital dyplomowy Maćka na uczelni.
W swojej karierze Maciej brał udział w realizacji wielu projektów. Ma za sobą koncerty w Polsce i za granicą także zachęcam do odwiedzenia jego strony:
http://www.maciejfortuna.pl/
oraz profilu na mySpace:
http://www.myspace.com/maciejfortuna
Całkiem niedawno też wpadła mi w ręce płyta zespołu utworzonego przez Macieja, a mianowicie:
Switch on Quintet - Our Car will never stop
Podobnie jak koncert wywarła na mnie niesamowite wrażenie i zainteresowanych odsyłam do tego nagrania jeśli tylko będzie możliwość zakupu. Płyta jest w sprzedaży od niedawna.
Nie chciałem napisać tego posta jako komentarza koncertu czy też jako swoistej opinii. Nie jestem krytykiem muzycznym tylko trębaczem, a moim zamysłem było podzielenie się z Wami moimi odczuciami. Jednocześnie wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę Macieja bo jest to człowiek naprawdę godny Waszej uwagi – niezależnie czy ktoś lubi jazz czy nie lubi. Tym samym też chciałem abyście gdy tylko zobaczycie plakat, usłyszycie o Jego koncercie abyście poszli na koncert Macieja Fortuny (nie ważne w jakim składzie będzie grał) i posłuchali. Po pierwsze to doskonały balsam dla słuchacza, po drugie wspaniała lekcja dla trębacza i po trzecie będziecie mogli zweryfikować to co ja tutaj napisałem.
Damian Ruskowiak